środa, 29 kwietnia 2015
Kibelek...
Niestety, zimowanie skończyło się gorzej niż to się w lutym zapowiadało. Źle się skończyła próba ratowania garści pszczół ze słabiutkiego bezmatka - dołączenie tej garści pszczół do drugiej osłabionej rodzinki (tej, do której wprowadziły się myszy) dało w efekcie drugi bezmatek. W ten sposób z pięciu zazimowanych w lesie rodzin zostało trzy. Z dwóch zimowanych w mieście jedna jest tak słaba, że raczej nie będzie z niej pożytku. Cholernie trudno jest mi przekroczyć dziesiątkę... Co się zbliżę do tej liczby, albo ją nieco przebiję, zaraz spadam bardzo głęboko. Chwalić Boga, wiosna w końcu zaczęła się na serio, zaczynają kwitnąć mniszki, za dzień lub dwa wywiozę rodzinki z miasta w łąki - robactwo się trochę odpasie. W boru za jakiś tydzień powinny zakwitnąć jagody i borowe rodzinki też w końcu zaczną pracę zamiast wyjadać zapasy.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)