Konkretnie o winie z dzikiej róży. Rosa rugosa, czyli po polsku róża pomarszczona to w mojej ocenie bardzo sympatyczny surowiec winiarski. Robię winka z jej owoców od 2006 roku - mam jeszcze kilka zadekowanych butelek tego rocznika, które jeszcze poczekają, bo im starsze, tym lepsze.
W ubiegłym roku zbyt długo odwlekałem zbiór owoców i niestety, ktoś wykosił moje ulubione krzaczory, ale w tym już nie odpuściłem i wczoraj narwałem trzy kosze. Czas był najwyższy, bo pogoda w tym roku jest bardzo nietypowa. Przez suszę i sierpniowe upały owoce szybko dojrzały i zaczęły schnąć. Na krzakach (odrosły po skoszeniu ledwie na pół metra nad ziemię, ale zaowocowały) wisiała masa owoców zasuszonych na rodzynkę. Nie mam pojęcia czy coś takiego nadaje się na nastaw, na wszelki wypadek zebrałem tylko takie, które miały w sobie jeszcze trochę wilgoci
Na zbliżeniu:
Widać pomarszczone owoce i zupełnie suche i twarde "czuprynki". Zwykle gdy zbierałem surowiec na moje winka (a robiłem to w październiku), to owoce były gładziutkie jak jabłka, a "czuprynki" co najwyżej obwiędłe. Pierwszy też raz zdarza mi się, że owoce mają wyraźnie słodki miąsz.
Po oskubaniu wygląda to jak na obrazku
Owoce powędrowały do przemrożenia w lodówce, nastaw zrobię jak tylko dojdzie do siły matka drożdżowa.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz