wtorek, 23 lutego 2016

Requiem dla Niemki

Ciężka praca wykończyła moją Niemkę. Stało się to w piątek, 20 lutego. Nie od razu zrozumiałem co się dzieje. Zauważyłem oczywiście, że jest bardzo trudno, dużo trudniej niż nawet dwa tygodnie temu. Na to, co z nią wtedy robiłem bez szczególnego wysiłku w jednym podejściu teraz potrzebowałem dwa pasaże, a i to z użyciem całej mojej siły. Źle to znosiłem - fizyczny wysiłek powodował drżenie rąk i ból mięśni, a pot zalewał kark i oczy, ściekał po plecach. Irytowało mnie to, w ustach mełłem przekleństwa pod adresem jej i opornej materii. Wszystko szło nie tak - wolno, z ogromnym oporem i dużym nakładem pracy. Zawodziła mnie, pierwszy raz od piętnastu lat, od kiedy była moja. Jeszcze próbowałem sobie tłumaczyć, że może sztych sterany poprzednimi podejściami, że może pozycja nie taka... Wtedy pomyślałem, że spróbuję zrobić co potrzebuję używając innej - młodszej o kilka lat. Ona już ratowała mnie, kiedy moja Niemka była w cudzych rękach na gościnnych występach. Tania i tandetna, ale miała w zasadzie wszystko co potrzeba. Miała niestety też przypadłość, że szczęki od jakiegoś czasu jej się nie rozwierały, musiałem sobie szybko poradzić z tym problemem, jeśli miałem z niej skorzystać. Szczęśliwie przypomniałem sobie o nieboszczce leżącej w stodole i tandetna blachara dostała koronkę po starej, świętej pamięci Bułgarce.
Początek. muszę przyznać, był całkiem obiecujący - tandeciara zaczęła ostro i do połowy poszło całkiem gładko, niestety, potem była już tylko katastrofa. Dopóki świder zagłębiał się płytko i ruch nie był mocno hamowany, to ciągnęła raźno, ale gdy od połowy pojawił się większy opór to zeszła z niej całkiem para. Sflaczała tak, że nawet po uwolnieniu nie była w stanie się rozkręcić. Było oczywiste, że to jej koniec. Dopiero wtedy zaświtało mi, że moja Niemka też nie jest wieczna. Sięgnąłem do niej, spoczywającej w kącie łazienki  i spróbowałem użyć jeszcze raz, zwracając bacznie uwagę, jak się zachowuje i co się dzieje. Jazgotała jak zwykle, ale biła słabo, ręka, która ja trzymała ledwie drżała. Zrozumiałem, że to koniec, że ona tylko kręci i już tylko tyle może. Że jeśli mam wywiercić te ponad dwieście otworów w betonowym stropie i ścianach to muszę kupić nową wiertarkę, bo starej padł udar.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz